Siergiej Amielin
Сергей Амелин
Aml
 

1.2. Narodziny nieoficjalnego śledztwa

FRAGMENT KSIĄŻKI

Badaniem technicznej strony katastrofy zajmowała się strona rosyjska; polscy eksperci mieli jedynie status obserwatorów. Wprawdzie MAK jest oficjalnie uważany za organizację międzynarodową, działającą w oparciu o międzynarodowe porozumienia podpisane przez 12 państw, jednak wiele osób w Polsce uważa, że powołana komisja będzie prowadzić śledztwo z pozycji ochrony interesów Rosji i nie wierzy w obiektywne wyniki dochodzenia. Z tego względu w mediach i w internecie niejednokrotnie postulowano utworzenie komisji międzynarodowej, w której eksperci obu zainteresowanych państw mieliby równe prawa i równy dostęp do informacji. Jednak przepisy prawa międzynarodowego obowiązujące w chwili tragedii nie przewidywały możliwości utworzenia takiej komisji.

Trudno powiedzieć, na ile obiektywne okażą się wnioski MAK. Na razie wyniki oficjalnego śledztwa nie zostały opublikowane i spekulacje na ich temat są przedwczesne. Należy jednak przyznać, że właśnie nieufność wobec prac komisji stała się jednym z głównych powodów rozpoczęcia zakrojonego na szeroką skalę śledztwa nieoficjalnego. Drugą przyczyną były skąpe informacje podawane przez źródła oficjalne – co z kolei jest naturalne w przypadku trwającego śledztwa.

Już 10 kwietnia było wiadomo, że samolot zaczął się gwałtownie zniżać około 1,5 km od lotniska, zahaczył o drzewo i spadł, nie docierając do pasa startowego. Wicepremier Rosji, Siergiej Iwanow, oznajmił 13 kwietnia 2010 r., że wstępne wyniki śledztwa wykazują, iż na pokładzie samolotu nie doszło do pożaru ani do wybuchu.

To chyba wszystko, co podały wówczas oficjalne źródła. Dziennikarze próbowali uzupełniać te informacje różnymi szczegółami, niestety, większość z nich okazała się nieprawdziwa. Nawet zdjęcia z miejsca katastrofy były bardzo nieliczne.

Tymczasem już kilka godzin po tragedii na forach internetowych zaczęły się pojawiać spekulacje na temat przyczyn katastrofy. Oto, co wieczorem 10 kwietnia na forum „Radioskaner” napisał użytkownik Corvus:

1. Rzeczywiste warunki meteorologiczne na smoleńskim lotnisku wojskowym Siewiernyj w chwili katastrofy wynosiły około 60 x 600 (pierwsza liczba oznacza wysokość dolnej granicy chmur, druga to widzialność pozioma; obie w metrach). Możliwe, że były jeszcze gorsze. Dane faktyczne mogły zostać zawyżone z dwóch powodów. Po pierwsze, możliwe, że doszło do nacisków na pracowników służby meteo. Na przykład rzeczywista widzialność mogła wynosić 400–500 m, a ich zmuszono do podawania 600. Po drugie, na lotniskach wojskowych często nie ma przyrządów do pomiaru widoczności, urządzenia nie rejestrują jej w trybie ciągłym. Widzialność określa się wizualnie, w oparciu o naturalne punkty orientacyjne, w najlepszym razie według tarcz ustawionych wzdłuż pasa startowego. Generalnie jakość obserwacji meteorologicznych na lotniskach wojskowych stanowi zwykle poważny problem na skutek kiepskiego wyposażenia technicznego.

2. Pułk lotniczy stacjonujący na tym lotnisku został rozformowany w październiku 2009 roku. Lotnisko ma obecnie status komendantury lotniczej. Bardzo możliwe, że sprzęt radionawigacyjny i meteorologiczny jest w opłakanym stanie. Możliwe, że jest problem z wykwalifikowanymi pracownikami służby meteorologicznej i radiotechnicznej. Nawet jeśli na lotnisku jest ILS (w co bardzo wątpię), sprawdzany nie wiadomo kiedy, to minimum lotniska wynosi 60 x 800 lub, co bardziej prawdopodobne, 70 x 900, lub nawet 100 x 1000. Podejrzewam jednak, że lotnisko jest wyposażone wyłącznie w radiolatarnie prowadzące, plus, być może, radar lądowania. W takim wypadku minimum lotniska to 120 x 1500 lub 150 x 1800.

A więc mieliśmy do czynienia z próbą lądowania w warunkach meteorologicznych znacznie poniżej ustalonego minimum lotniska.

3. Myślę, że miał miejsce nacisk na załogę ze strony Kaczyńskiego. Takie rzeczy już się zdarzały.

4. Najprawdopodobniej kontroler (a raczej: wojskowy kierownik lotów) nie znał angielskiego. Chyba że na taką okoliczność przysłali mu jakiegoś cywilnego kontrolera z Wnukowa.

Czyli prawdopodobnie była to próba podejścia do lądowania w trudnych warunkach meteorologicznych, na kiepsko wyposażonym lotnisku, pod naciskiem zleceniodawcy. Niewykluczone, że załoga nie miała doświadczenia w tak trudnych lądowaniach. To jaskrawy przykład, w jak skandalicznym stanie znajdują się liczne lotniska w Rosji i do czego to może doprowadzić.

Podkreślam, że zostało to napisano zaledwie kilka godzin po katastrofie, gdy nie było jeszcze żadnych oficjalnych danych. Znaczna część informacji w tym poście znalazła jednak potwierdzenie później.

Wypowiedź Corvusa od razu nadała konkretne kierunki nieoficjalnemu śledztwu: dowiedzieć się, jakie były rzeczywiste warunki meteorologiczne, czy na lotnisku znajdował się sprzęt do pomiaru widoczności, w jakie urządzenia radiotechniczne wyposażono lotnisko i jak były używane 10 kwietnia, w jaki sposób porozumiewał się kontroler lotów z załogą, jak załoga zachowywała się w trudnych warunkach meteorologicznych itp.

Dwie godziny później niektóre kwestie zostały na smoleńskim forum sformułowane precyzyjniej. Nikołaj Siergiejew napisał:

Może jest na forum jakiś pracownik lotniska, który mógłby odpowiedzieć na następujące pytania:

– Jaka jest wysokość przejścia bliższej radiolatarni prowadzącej Siewiernego?

– Czy na lotnisku znajduje się ILS?

– Do jakiej klasy zalicza się pas startowy?

– Jakie jest faktyczne minimum lotniska?

– Jak wyglądała sytuacja ze służbą meteorologiczną?

I pytania do tych, którzy byli na miejscu:

– Na jakiej wysokości doszło do zderzenia z drzewem?

– Czy doszło do zejścia z kursu i o ile?

– Jaka jest dokładna odległość między drzewem, w które uderzył samolot, a pasem startowym?

– Czy są jacyś świadkowie uderzenia maszyny w drzewo?

Pytania jak najbardziej słuszne i logiczne. Jednak oficjalne odpowiedzi pojawiły się nieprędko, właściwie dopiero wtedy, gdy już wszystko zostało ustalone w ramach śledztwa nieoficjalnego.