Siergiej Amielin
Сергей Амелин
Aml
 

• 1.1. Fotografia ze smoleńskiego forum: po lewej – kępa drzewek ścięta przez lecący zbyt nisko samolot, po prawej – brzoza, na której prezydencki tupolew stracił końcówkę skrzydła (fot. Pribambas) •

1.3. Pierwsze rezultaty

FRAGMENT KSIĄŻKI

W początkowej fazie śledztwa nieoficjalnego i analizy okoliczności katastrofy brakowało nam przede wszystkim faktów. Nawet zdjęć było mało, a przecież mogłyby one dostarczyć mnóstwa informacji. Internauci na forach prosili mieszkańców Smoleńska o zdjęcia z miejsca katastrofy. Dlatego właśnie 13 kwietnia wybrałem się na lotnisko.

Właściwie poszedłem na miejsce tragedii w konkretnym celu: żeby sprawdzić, czy na kursie lądowania znajdował się jakiś wysoki maszt albo wieża, o które samolot mógłby zahaczyć. Poprzedniego dnia, 12 kwietnia, na forach dyskutowano hipotezę o zderzeniu samolotu z anteną radiolatarni. Internauci powoływali się na polskie media i prosili mieszkańców Smoleńska o sprawdzenie tego przypuszczenia. Jak się później okazało, na miejsce zdarzenia pojechały niezależnie od siebie trzy osoby. Jedną z nich byłem ja.

• 1.2. Kolejne zdjęcie ze smoleńskiego forum (tego samego autora): po lewej – drzewa ścięte przez samolot, po prawej – nieuszkodzona antena bliższej radiolatarni prowadzącej (w rzeczywistości ma nie 8, lecz około 12 m) •

Żadna z nich nie potwierdziła hipotezy internautów. Na kursie lądowania rzeczywiście znajduje się antena radiolatarni, ale nie było na niej widać jakichkolwiek uszkodzeń, poza tym – jest ona zbyt niska. 13 kwietnia w ciągu dnia, jako pierwszy na smoleńskim forum, użytkownik Pribambas umieścił zdjęcia anteny, a także niektórych drzew, o jakie samolot zahaczył w trakcie upadku. Te drzewa rosły w odległości kilometra od początku pasa startowego. Stało się jasne, że samolot leciał tam zaledwie kilka metrów nad ziemią. PribambaSowi nie udało się jednak zrobić dokładniejszych ujęć tych drzew – milicjanci z kordonu zabronili fotografowania.

Ja miałem więcej szczęścia. Pojechałem na miejsce katastrofy pod wieczór, po skończonych zajęciach na uniwersytecie, gdzie wykładam elektronikę.